Anonimowe wspomnienie księdza Stefana Brylla

2015-03-07 | RobertR

„A Mojżesz był najpokorniejszym z ludzi” (Lb. 12,3). Ze zmarłym 22 lutego 2015 Księdzem Prałatem Bryllem wiąże się wiele wspomnień. Całe moje dzieciństwo, młodość i duża część dorosłego życia.

Pierwsze wspomnienie to zwykła działka z ogródkiem przy ulicy Letniskowej, odświętnie ubrani ludzie, rzędy rozmaitych krzeseł i Eucharystia pośród pachnących wczesnym ciepłą wiosną ogrodów – do dziś mam zdjęcie, na którym widać mi tylko czubek głowy.

Później lekcje katechezy dla dzieci w salce ze szklaną tablicą (teraz już nie ma takich w szkołach) i przepiękne rysunki kredą dla zilustrowania omawianych prawd wiary. Ksiądz Proboszcz najpierw starannie kaligrafował na tablicy temat, a później gdy opowiadał, powstawał rysunek Matki Boskiej z Jezusem, kobiet przy pustym grobie, kościoła wypełnionego wiernymi podczas Eucharystii. Te rysunki były zawsze, a on poważny, ale nie srogi, raczej skupiony na tych ważnych sprawach i myśmy wiedzieli, że to było ważne. Nawet łobuzy słuchały, a jeśli nie, nasz Ksiądz stawał się smutny. Nie unosił się, nie wzywał rodziców, nie stosował wymyślnych pedagogicznych kar. Najlepsza była pedagogika serca. Zasmucało Go nasze złe zachowanie, wrażliwe dziecko zaraz się reflektowało, uspokajało kolegę, koleżankę. Po chwili mogliśmy powrócić do tematu. Po katechezie szliśmy do kościoła, by chwilę spędzić przed Panem Jezusem, który czeka na nas zawsze w tabernakulum. Często śpiewaliśmy, głośno, uśmiechnięci, bo też piosenek uczył nas Proboszcz mnóstwo!

Nie tylko dzieci rozśpiewywał. Mawiał: „Kto śpiewa, ten dwa razy się modli”. Często przed niedzielną Mszą św. stawał na ambonie i choć głos nie zawsze Mu pozwalał, uczył swoich wiernych nowych piosenek. Gdy przybywał z podróży, przywoził nam nowe nieznane, jak te o Cyrylu i Metodym zza południowej granicy. Uczył nas cierpliwie pieśni parafii o Przemienieniu Pańskim, do dziś mogę zaśpiewać wszystkie zwrotki z pamięci. Kościół śpiewał, śpiewały dzieci i starsi. Pamiętam jako 9-letnie dziecko śpiewałam psalmy responsoryjne. Ledwie umiałam szybko czytać, a tu Proboszcz proponuje śpiewanie przed całym Kościołem. To było przeżycie! Ksiądz Bryll pięknie angażował wiernych w liturgię. Panowie czytali Słowo Boże, zawsze było sporo ministrantów, panie na wyścigi dbały o kwiaty, wystrój kościoła, czytały modlitwę wiernych i zakładały koła charytatywne czy modlitewne. Ta wspólnota tętniła życiem. Może działo się tak, ponieważ ks. Stefan nikogo nie zmuszał, zawsze proponował i nie naciskał zbytnio. Mawiał: „Z niewolnika nie ma robotnika”…

Kolejne wspomnienie mojego szczęśliwego dzieciństwa wiąże się z I Komunią Świętą. Byłam w pierwszym roczniku dzieci komunijnych. W wieku zaledwie ośmiu lat zostaliśmy przygotowani do przyjęcia Jezusa w postaci eucharystycznej! To było przygotowanie zapewne zaplanowane na klęczkach wśród modlitwy i pod natchnieniem Ducha Świętego. Każdy szczegół rocznego prawie oczekiwania miał swoje znaczenie i bogatą symbolikę. To było przygotowanie całych rodzin, nie tylko dzieci! Po pierwsze równe stroje – bieluchne alby – bo wszyscy jesteśmy równi w oczach Boga. Tym myśleniem wyprzedził nawet dzisiejszych kapłanów, którzy pod presją rodziców, godzą się na weselne ubiory i dziwaczne uczesania dzieci pierwszokomunijnych. My byliśmy Dziećmi Boga – braćmi i siostrami. Biała szata – symbol czystego jak łza dziecięcego serca, w którym za chwilę na zawsze zamieszka Bóg! Tatusiowie trzymali chrzcielne świece, stali obok nas szpalerem, towarzyszyli w tych najważniejszych chwilach życia. Co bardzo ważne I Komunia odbywała się w Wielki Czwartek, dzień ustanowienia Eucharystii. Czyż można było wymyślić lepiej? Komunia cicha tylko dla rodziców i chrzestnych, żadnych przyjęć, prezentów, żadnych bzdur tego świata. Atmosfera Wielkiego Tygodnia – Wielkiego Sacrum! Poprzedzone wielomiesięcznym przygotowaniem święto naszych serc i święto Boga w nas. Przy skromnej wieczerzy w gronie najbliższej rodziny, dziecko komunijne dzieliło poświęconą eulogię i rozdawało domownikom na wzór Pana Jezusa, który w Wielki Czwartek podzielił chleb między uczniów. To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu.

Wielki Tydzień w naszej parafii był zawsze wyjątkowy, jego przebieg uświadamiał wiernym z całą mocą wagę Świąt Wielkanocnych w życiu chrześcijanina. Poprzedzony nabożeństwami wielkopostnymi, rekolekcjami, stanowił punkt kulminacyjny roku liturgicznego przeżywanego przez lud Boży Opławca i Smukały.

W Wielki Piątek Droga Krzyżowa o godzinie 15:00. Bezkompromisowa, bo przecież niektórzy jeszcze w pracy, inni już sprzątają, ale o tej godzinie Jezus umarł za nas na krzyżu, dlatego to była najważniejsza godzina tego dnia.

Już od Wielkiego Czwartku zaaranżowana była ciemnica. Wszyscy przynosili piękne wiosenne kwiaty do Grobu Pańskiego. Pamiętam, jak mama specjalnie wcześniej przed Triduum siała żyto do korytek z ziemią, by zdobiło to miejsce. Kościół pachniał i wyglądał jak wiosenny ogród. Od przebogatej liturgii Wielkiej Soboty lubiłam bardziej przedpołudniowe czuwanie przy Grobie Pańskim, gdzie, w bardzo intymnej bliskości z Panem Jezusem w Najświętszym Sakramencie i głębokiej ciszy skąpanego w kwiatach i wiosennym słońcu kościele, wielkopiątkowa zaduma przeplatała się z radosną nadzieją wielkanocnego poranka. Do dziś mam w głowie wierszyk wyuczony podczas nabożeństw Drogi Krzyżowej dla dzieci: „Zadzwonią kościelne dzwony pełne wielkiego wesela/ Ucieszą się wszyscy ludzie. To będzie Wielka Niedziela.” Uwieńczeniem Triduum była procesja rezurekcyjna o brzasku dnia, gdy biły wszystkie dzwony, a wierni ruszali drogami osiedla, głosząc radość zmartwychwstania.

W roku liturgicznym wciąż wynajdował Ksiądz Proboszcz okazje, by mobilizować parafian do tworzenia żywego Kościoła. Nigdy nie zapomnę nabożeństw różańcowych, podczas których świątynia pękała w szwach, bo wszyscy uczniowie szkoły podstawowej byli na nich obecni. Mikołajków organizowanych z udziałem kleryków gnieźnieńskiego seminarium, dziesiątków roześmianych dziecięcych buź i paczuszek z mandarynkami i czekoladą. Bożonarodzeniowych spotkań na kolędowaniu przy żłóbku. Prób sypania kwiatków przed Bożym Ciałem, w które zaangażowane były zarówno dzieci, jak i młodzież.

Uroczystość Bożego Ciała to kolejne wspaniałe wspomnienie. Wierni budowali ołtarze przed posesjami. Wynoszono z domu najlepsze dywany, kupowano przepiękne kwiaty, tworzono obrazy, tła, dekoracje. Każdy ołtarz miał inną tematykę i stylistykę. Wiele osób było zaangażowanych całym sercem, ponieważ Pan Jezus miał tego dnia przechadzać się w procesji między naszymi podwórkami i ogrodami. Nie żal było dywanów, kwiatów czy mebli, które zazwyczaj po uroczystości tradycyjnie zdążyły zmoknąć na deszczu.

A potem była jeszcze oktawa Bożego Ciała, za moich czasów organizowana na Bożej Roli w Smukale. Codziennie po szkole spotykaliśmy się o 18:00 w tym miejscu na Mszy św. i procesji i sypaliśmy kwiatki, nosiliśmy lilie czy obrazy. Oczywiście na zakończenie dostawaliśmy od Proboszcza cukierki :)

Ostatnim wyjątkowym dla mnie zwyczajem były obchody w styczniu niedzieli Chrztu Pańskiego. Po Eucharystii szliśmy procesyjnie na most, z którego kapłan święcił wody Brdy, by na podobieństwo Jordanu była dla mieszkańców błogosławieństwem. Dopiero niedawno dotarło do mnie, żeśmy się latem kąpali w poświęconej wodzie!

Było jeszcze wiele innych tradycji, które Ksiądz Proboszcz Bryll wprowadził w naszej parafii. Każdy z nas ma pewnie inne obrazy z tamtych lat wyryte w sercu. Wiem, że wiele z tych tradycji jest kultywowanych, że wiele nowych tworzy obecny proboszcz miejsca Ksiądz Grzegorz Roman. I choć zaledwie kilka dni temu osierocił tę parafię jej Założyciel, na pewno cieszy go w niebie wasze zaangażowanie, pamięć tamtych lat oraz żywa wiara, którą tak gorliwie zaszczepiał swym owieczkom.

Zatytułowałam to wspomnienie cytatem z Księgi Liczb, gdyż niebywałą, heroiczną wręcz cnotą zmarłego Księdza Stefana Brylla była pokora. I zapewne te wszystkie wielkie rzeczy, jak budowa Kościoła – wspólnoty wiernych – czy wzniesienie wspaniałej świątyni na zwykłej polanie pod dębami, uważał za swój zwykły obowiązek, a w istocie były to dokonania nie zwykłe, lecz czyny, za które otrzyma wielką nagrodę w niebie. I jak Bóg upodobał sobie Mojżesza, tak upodobał sobie naszego Księdza Stefana, który zawierzył Mu do końca i z niebywałą pokorą przyjmował każdy Boży wyrok, czyniąc go własną wolą.

W dowód wdzięczności za przekazanie daru wiary, świadectwo świętego kapłańskiego życia oraz ojcowską dobroć okazywaną przez lata.

Wróć do listy wpisów

Kliknij poniżej, aby powrócić do listy wpisów w tym dziale.

Aktualności - archiwum 2015

Zobacz również

Poniżej znajduje się lista odnośników do stron o podobnej treści, które uznaliśmy za interesujące dla Ciebie. Kliknij w odnośnik, aby przejść do wybranej strony.

Ogłoszenia parafialne

Pobierz plik PDF z ogłoszeniami parafialnymi

Kwiecień 2024

14 IV - 20 IV

Pobierz plik PDF

Intencje mszalne

Pobierz plik PDF z intencjami mszalnymi

Kwiecień 2024

14 IV - 20 IV

Pobierz plik PDF

Copyright © 2012-2024 by Parafia Przemienienia Pańskiego. Wszelkie prawa zastrzeżone.